13 korzyści cohousingu, czyli życia wspólnotowego – wywiad naszych przyjaciół z Białegostoku

Podczas spotkania majowego, które organizowaliśmy w Opolnicy przyjechała do nas ekipa z Białegostoku. Opowiedzieliśmy im o wspólnym mieszkaniu pod jednym dachem. Jakie korzyści można doświadczyć w relacja międzyludzkich, czego można się nauczyć lub jak szybko wszystko się zadziewa w takiej grupie. Oczywiście aspekty ekonomiczne wspólnego mieszkania były nie do obalenia, a ilość możliwości współpracy i czerpania obopólnych korzyści, sama za siebie mówiła – TAK.
Jak się później okazało, ta grupka osób wynajęła wspólnie dom i rozpoczęła wspólne życie jak z naszych opowieści. Ponieważ organizują i działają aktywnie w przedsięwzięciach lokalnych, dostali zaproszenie z Gazety Wyborczej aby zrobić o nich wywiad.

z19386839Q,Cohousing--czyli-sposob-na-prospoleczne-mieszkanie

Idealne życie ma wyglądać tak: studia gwarantujące dobrą – czytaj: dobrze płatną – pracę; kredyt na mieszkanie na strzeżonym osiedlu; narty w Dolomitach. Ale można też inaczej. Zupełnie inaczej.

Dajmy na to, że siedem osób dorosłych, dwoje dzieci, kot i pies prowadzą życie wspólnotowe. Dorośli razem robią zakupy, gotują, jedzą, sprzątają, dzielą się obowiązkami i radościami. Dzieci bawią się i uczą od siebie. Kot i pies… Nie, aż tak idealnie nie jest. Udają, że się nie widzą, a gdy już na siebie wpadną, nieduża suka Luśka powarkuje dla fasonu.

2. Integracja z sąsiadami, tworzenie dobrych relacji sąsiedzkich

Piecyk lubi mieć czyste plecki

Do wielkiego domu na białostockim osiedlu Jaroszówka wprowadzili się w lipcu. Od razu urządzili piknik, zaprosili sąsiadów. Było trochę podchodów w stylu: a nie jesteście czasem sektą? Może hipisami? I trochę zgadywania – ale tylko na początku – ile tych dzieci i czyje.

Nie ma tego drobiazgu znowu tak wiele: 2-letnia Marianka jest córką Pauliny Karczewskiej i jej partnera, o pół roku młodsza Tosia – Anny i Damiana Czarnieckich. Te dwie rodziny stanowią trzon wspólnotowego domu. Mieszkają z nimi jeszcze „wolne elektrony”: Beata – tancerka, lektorka angielskiego, Tomek – jest teraz w Chile i Gosia – chwilowo w Wielkiej Brytanii.

2. Podział domu na strefy życiowe

Dom na Jaroszówce ma wszystko, co prawdziwy dom powinien mieć: wielką wspólna bawialnię z kominkiem, skrzypiące schody wiodące do pięciu pokoi, ogród. Są w nim szczęśliwi, bo żyją tak, jak marzyli, na drugim biegunie do mainstreamu.

3. Źródło pomysłu, początek nowej idei Okrągłe Miasteczko

Nasłuchali się o tym, jak w praktyce ogarnąć taki styl życia na spotkaniu w Górach Bardzkich, gdzie „Osadnicy z Opolnicy” dzielili się wiedzą, jak stworzyć autonomiczne ekosiedlisko. Idea „Okrągłego miasteczka” porwała ich, sami od dawna myśleli przecież o czymś podobnym. Nie mieli wielkich doświadczeń w „życiu na kupie” – ktoś pomieszkiwał na squatach w Londynie, ktoś inny w wynajmowanym w dwie pary mieszkaniu. Do tego – mają malutkie dzieci. Wszystko trzeba więc było porządnie zorganizować od podstaw.

z19386836Q,Cohousing--czyli-sposob-na-prospoleczne-mieszkanie4. Obowiązki, plan,organizacja życia wspólnotowego

Jest więc grafik gotowania, każda osoba ma przydzielony dzień dyżuru. Dzięki temu gotuje się nie pięć dni w tygodniu, a tylko raz, a je – codziennie i to pysznie. Jeśli chodzi o sprzątanie – dom podzielony jest na strefy, przypisane każdemu. Przytomnym rozwiązaniem są samoprzylepne karteczki, przypominające o sprawach, które czasem umykają: „Piecyk lubi mieć czyste plecki” – do tych dyżurujących, którym zdarza się myć kuchenkę tylko z przodu, gdzie widać. „Dbaj o swój tron” – rzecz jasna nad toaletą. „Zabierz swoje rzeczy” – w korytarzu, który drobiazgami obrasta najszybciej.

5. Wspólne rozmowy, dzielenie się przeżyciami dzisiejszego dnia, planowanie i podział obowiązków:

Raz w tygodniu siadają w bawialni i rozmawiają o ważnych sprawach: co komu przeszkadza, co uwiera i dlaczego. Doszli do wniosku, że to o wiele lepiej działa niż machinalne zwracanie uwagi w locie, w codziennym mijaniu się w kuchni czy przedpokoju, bo taka uwaga może zostać odebrana jako czepianie się. Poza tym, jak to we wspólnocie, liczy się zdanie ogółu.

6. Narzędzie do komunikacji, organizacji grup cohousingowych – COHOTO

Nieocenionym patentem na rozliczanie zakupów jest narzędzie internetowe „COHOTO”, które stworzyli „Osadnicy z Opolnicy”. Przykładowo, jedna osoba wychodzi do sklepu, kupuje pomidory, ziemniaki czy cokolwiek potrzeba na obiad dla wszystkich, a inny domownik prosi ją tylko np. o batonik. Dane wprowadza się do programu, a na koniec miesiąca rozlicza on wszystko sprawiedliwie, co do grosza.

7. Grupowe zakupy, rachunki oraz pomoc w codziennych obowiązkach

300 litrów mleka ryżowego

Cohousing sprawdza się nie tylko ze względów ekonomicznych, ale i jest źródłem wielu fajnych idei. Poza tym, jak tłumaczy Paulina Karczewska, drzemała w nich potrzeba życia wspólnotowego, dziś nieco już zapomniana. A tak – w kooperatywie mieszkaniowej zawsze jest z kim pogadać wieczorem i komu podrzucić Mariankę, gdy chce się wyjść do kina z partnerem. Brakowało im tego modelu życia wielopokoleniowego. Dziś odchodzi się od wspólnotowości, każdy zamyka się w czterech ścianach wynajętego lub kupionego na kredyt M – konstatują.

– Nie daliśmy się namówić na kredyt – śmieją się. Podkreślają jednak, że nie widzą nic złego w życiu samotniczym, jeśli to komuś pasuje. Im nie pasuje. Wszyscy powinni robić rzeczy dla siebie naturalne, być w zgodzie ze sobą.

8. Nowe podejście do życia w rodzinie, tolerancja, szacunek i nauka współpracy

– Zależy nam na tym, żeby nasze dzieci były tolerancyjne, żeby nie dostrzegały różnic, które zresztą sztucznie się tworzy – pod koniec listopada Paulina opowiadała, dlaczego wzięli udział w akcji „Czym chata bogata – obiad nie tylko polski” i zaprosili na obiad cudzoziemców. Przedsięwzięcie koordynowane przez Fundację Dialog polegało na sparowaniu kilkunastu polsko-cudzoziemskich uczt, po to, by poprawić komunikację, relacje między białostoczanami i mieszkającymi tu obcokrajowcami. Do kooperatywy trafiła Syryjka Mariam, która ma status uchodźcy, a w Białymstoku studiuje i uczy arabskiego, jej przyjaciółka Patrycja – wolontariuszka Fundacji Dialog oraz Muneer Ahmada Tokhi, chłopak z Afganistanu, który w Turcji studiuje inżynierię, a w Białymstoku, w ramach Erasmusa – zarządzanie. Byli zachwyceni. Ich serca podbiły wegańskie potrawy, zwłaszcza kapusta.

9. Zdrowy styl życia, ekologiczna żywność, wegetarianizm

Domownicy potrafią zatroszczyć się o swoją lodówkę i spiżarnię jak mało kto. Gdy odwiedzamy ich ponownie, w domu piętrzą się stosy kartonów, a w nich: kawa żołędziowa, jogurty z koziego mleka, olej kokosowy, niepryskane hiszpańskie pomarańcze, organiczna fasola. Zamawiają tego hurtowe ilości – np. 300 litrów mleka ryżowego – dzięki czemu udaje im się zbić ceny nawet ponad połowę. Działają w Białostockiej Kooperatywie Spożywczej, do której należy około 50 rodzin, wymieniają się przepisami i pomysłami, zamówienie też składają wspólnie. Kiedy przyjdzie – np. tak jak teraz transport z firmy BioPlanet – sortują, pakują, przekomarzają się.

Chcą nie tylko jeść bez chemii, ale wyeliminować ją z życia na ile się da. Stąd gigantyczne zamówienia na sodę oczyszczoną – po 300 kilogramów naraz. Piorą w niej, sprzątają, robią kule do zmywarki.

10. Rozwój przedsiębiorczości i wsparcie grupy w realizacji marzeń

z19386826Q,Cohousing--czyli-sposob-na-prospoleczne-mieszkanieSukces? Tak! Pieniądze? Hm…

Paulina ma burzę miedzianych loków, mówią na nią „Pina”. Wytwarza kosmetyki wszelakie, które z powodzeniem mogłaby reklamować. I błyszczyki do ust, i toniki, i serum przeciwzmarszczkowe. Jej przepis na domowe SPA, czyli musujące kule do kąpieli: należy wymieszać sodę, kwasek cytrynowy, trochę oleju zimnotłoczonego i wybrane dodatki. Trochę fantazji w piwnicznej pracowni i powstają kule kokosowe z rumiankiem, wiśniowe z kwiatem wrzosu, miętowe ze spiruliną i młodym jęczmieniem, brzoskwiniowe z glinką żółtą albo geraniowe z glinką niebieską.

Partner Pauliny, muzyk, bębniarz, specjalizuje się w produkcji mydeł o fantazyjnych formach i różnorodnych przeznaczeniach: odżywczych z masłem shea, pilingujących z dodatkiem kawy i pestek winogron albo do mycia włosów, na bazie oleju rycynowego.

Wystawiają te wszystkie „cuda na kiju” na jarmarkach, ostatnio – na bożonarodzeniowym, na Rynku Kościuszki. Na ich wspólnym stoisku domowników i przyjaciół domu można było znaleźć ekologiczne kosmetyki, orzechowe ciasteczka, naturalne kosze upominkowe, ceramikę, nawet żywą kozę jako „chwyt reklamowy”. Pytam, jak się udało.

Super! Są zadowoleni. Opowiadają, ile osób ich odwiedziło, chciało porozmawiać, że ludzie mówili im, że pachną… Dociera do mnie, że pytając, chciałam się dowiedzieć, czy dużo wyrobów sprzedali, czy dobrze zarobili. Oni odebrali to pytanie zupełnie inaczej. Co innego oznacza dla nich sukces. A pieniądze? Jakoś zawsze, choćby w ostatniej chwili, się znajdą. Jak to u artystów.

11. Promowanie nowego podejścia do życia, na każdej płaszczyźnie: zdrowia, relacji między ludzkich, pozytywnego nastawienia w życiu.

Dobre słowo przeciw mowie nienawiści

Paulina Karczewska jest z wykształcenia aktorką, znaną z wielu przedsięwzięć artystycznych, pracowała w Teatrze Wierszalin. Swoją pasją dzieli się też z osobami wykluczonymi. Ostatnim takim projektem były warsztaty fotograficzne dla osób z niepełnosprawnością intelektualną „Podlaskie okno na Boga”, zakończone wystawą. Równolegle jeździ po podbiałostockich miejscowościach, jak Supraśl, Sobolewo czy Ogrodniczki i uczy, jak sprzątać dom bez chemii czy wytwarzać ekologiczne kosmetyki. Uczestniczy w projekcie „Dajmy szansę przyrodzie” Stowarzyszenia Uroczysko. A do tego przekazuje dobre słowo przez media społecznościowe. Dosłownie. To taka jej „akcja, która z niczym ani z nikim nie walczy, ma wspierać”.

W internecie pojawił się już pierwszy z cyklu planowanych w jej ramach filmów.

Paulina realizuje „Dobre słowo” w ramach projektu Fundacji Humanity in Action Polska w partnerstwie ze Stowarzyszeniem Młodych Dziennikarzy „Polis”, a finansowany jest on z programu Obywatele dla Demokracji (z Funduszy EOG). Chce umożliwić białostoczanom wejście w przestrzeń dialogu poprzez język, ruch, taniec czy muzykę. Pierwszy element to „Dobre słowo”, które każdy może umieścić w życiu, przestrzeni i internecie. Oprócz filmików z krzepiącymi wypowiedziami na temat drugiego człowieka planowany jest też kiermasz z kuchnią i rękodziełem oraz jam session.

12. Dobro i przyszłość dziecka motywacją do tworzenia lepszego świata

Paulina przyznaje, że ogromnym bodźcem do zweryfikowania swoich poczynań było przyjście na świat Marianki. Po prostu razem z partnerem zaczęli się zastanawiać, w jakim świecie chcą żyć.

z19386838Q,Cohousing--czyli-sposob-na-prospoleczne-mieszkanie

Szkoła wolności

Nie inaczej było w przypadku Ani i Damiana Czarnieckich. Ich plany życiowe w dużej mierze podporządkowane są małej Antoninie. Dziewczynka na razie wyrasta w przyjaznym otoczeniu współmieszkańców. Jej ciut starsza „przyszywana” siostra otwiera oczy i pada pierwsze zdanie: „Gdzie Tosia?”.

– Moi rodzice mówili: tak się nie da – śmieje się Damian. – Jako nastolatek przechodziłem okres buntu, pewnie tak jak każdy. Z wieku nastoletniego wyrosłem, z buntowania się także, tylko nie wyrosłem z własnych idei. I okazało się, że da się wszystko przeprowadzić bez buntowania się.

Damian był już grafikiem komputerowym, pracownikiem stacji paliw i testerem gier komputerowych. To dopiero było przedziwne zajęcie. Zmuła – określa je treściwie. Chociaż pamięta ludzi z pracy, którzy po ośmiu godzinach szli do domu, by dalej siadać do gierek.

Teraz Damian trenuje dzieciaki w sekcji wspinaczkowej, razem z Anią włączają się we wspólne kiermasze ze swoją ofertą – herbatami i wypiekami.

Drobna blondynka Ania z wykształcenia jest informatykiem, programistką. Ma wąską specjalizację i całkiem sporo ofert pracy. Jednak zaczęła studiować pedagogikę, by móc otworzyć tzw. demokratyczną szkołę.

Pomysł jest na tyle zaawansowany, że być może ruszy już od września 2016 roku. Zresztą to idea wszystkich domowników i przyjaciół domu. I tych, którzy mają dzieci, a przed ich narodzinami strach ich oblatywał, że jak to tak: sprowadzić na taki świat nowe istnienie, a potem jeszcze do gimnazjum posłać… Groza. I takich, którzy – jak przyjaciel Lech – wierzą, że instytucję szkoły da się jeszcze, choć może nie w najbliższej perspektywie czasowej, zreformować. Spotykają się, dyskutują, wyszukują potrzebne akty prawne, kreślą wizję placówki marzeń. Bez ławek, bo kto powiedział, że tak ma być? Bez ocen, bo to tylko dołowanie dzieci. Bez zmuszania ich do czegokolwiek, za to z autentycznym wsłuchaniem się w ich potrzeby, podążaniem za nimi, mądrym inspirowaniem.

13. Stare kontra nowe podejście do życia

Razem z Marcinem, fotoreporterem, uparcie ściągamy dyskusję na ziemię. Pytamy: a co z podstawą programową, zaliczeniami, testami kompetencji?

Patrzą na nas trochę dziwnie. No jak dziecko nie zaliczy w tym roku, bo będzie zajęte zgłębianiem innego, fascynującego go akurat tematu, to zda w następnym. Co za problem? Fakt.

Marzy im się, by ich szkoła była bezpłatna. Wystąpiliby o subwencję oświatową, pisaliby projekty, ubiegając się o granty z innych źródeł, poza tym rodzice mogliby partycypować w utrzymaniu placówki na różne sposoby, odrabiając czesne w praktyce, np. prowadząc zajęcia – żeby daleko nie szukać – bębniarskie. W większych polskich miastach takie szkoły demokratyczne już funkcjonują. Podobno dzieci, które trafiają do nich z publicznych placówek, burzliwie przechodzą okres tzw. detoksu, kiedy muszą wypróbować, czy ta wolność to tak naprawdę i na pewno, muszą zanurzyć się w niej i sięgnąć aż do jej granic.

Idea wolnej szkoły dała grupie młodych białostoczan nadzieję, że istnieje alternatywa dla absurdu szkoły publicznej. Tak jak cohousing dał im komfort mieszkania po swojemu.

– Bo w końcu, co jest naturalne? Zamykanie się w czterech ścianach, w bloku, gdzie nie znasz swoich sąsiadów? Włączanie dzieciom telewizora, żeby dały ci spokój? My tak nie chcemy – podsumowuje Ania. – Nam jest dobrze tak.

Źródło: Białystok Wyborcza

Jak widzicie jest to bardzo fajna alternatywa dla odpowiednio dobranych grup, aby powrócić do korzeni i żyć ze wszystkimi jak kiedyś plemię. W którym wszyscy są bardzo ważni, wspierają się na wzajem, pomagają i tworzą przestrzeń rozwoju dla przyszłych pokoleń.

Udostępnij na:

Kamila

Uwielbiam podróżować i poznawać nowych ludzi oraz eksperymentować w kuchni. Lubię inwestować swój czas w nowe, twórcze pomysły oraz dzielić się nimi ze wszystkimi. Przecieram szlaki i odkrywam nowe miejsca do których zapraszam wszystkich odważnych marzycieli.

Więcej postów

Tagged , , , , , , , , , , , .

One Comment

  1. Hej, fajny artykuł:) Znasz więcej takich rodzin może? Słyszałam o jednej w Krakowie, ale strasznie trudno znaleźć więcej informacji …..

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *